Saturday, 1 November 2014



Moi kandydaci - Wybory 2014


 


Sześcioro kandydatów do Rady Gminy z czterech różnych komitetów wyborczych, a także dwoje - do Rady Powiatu. Łączy ich wiele lat wytrwałej, społecznej pracy na rzecz gminy, istotny wkład w obronę ładu przestrzennego i środowiska naturalnego w gminie, konkretne widoczne osiągnięcia. Są to wszystko osoby, które znam od dawna i do których mam zaufanie. Dlatego pozwalam je sobie rekomendować na radnych.




PODSUMOWANIE KADENCJI RADNEGO - CZĘŚĆ I
(Pełna wersja tekstu, który ukazał się w gazecie Nasze Miasto Konstancin. Część druga - na początku grudnia po publikacji gazetowej.)

Podsumowanie kadencji radnego wydaje się zadaniem prostym: po jednej stronie zestawić te punkty programu wyborczego (stale dostępnego na moim blogu), które udało się zrealizować, po drugiej – niezrealizowane. W moim przypadku okaże się, że wykonanie programu wyniosło jakieś 25-35%, zależnie od interpretacji. To niewiele. Z drugiej strony, jako autor i inicjator uchwał, wniosków budżetowych oraz dzięki współdziałaniu z mieszkańcami zdołałem przeprowadzić kilka istotnych projektów, o których w programie wyborczym nie było mowy. Nie mogło być – bo jako kandydat nie miałem jeszcze pojęcia, jak bardzo są potrzebne.

GDZIE TE REFORMY?

Najczęściej kandydat na radnego jest osobą udzielającą się społecznie w swoim środowisku, zaangażowaną w kilka spraw dotyczących społeczności lokalnej, dzięki czemu staje się postacią rozpoznawalną na swoim osiedlu czy w rodzinnej wsi. W moim przypadku tymi „sprawami” były przede wszystkim: spór o granice strefy „C” uzdrowiska, społeczny ruch na rzecz przeniesienia tzw. „asfalciarni” poza gminę uzdrowiskową, obrona środowiska naturalnego w gminie. Z drugiej strony, taki nowy radny ma zazwyczaj niewielkie pojęcie o ustroju samorządowym, zasadach tworzenia budżetu gminy, relacjach między instytucjami. Nawet, jeśli studiował uchwały czy odbył kurs prawa administracyjnego, to nie ma praktyki– a ta różni się znacznie od teorii opisywanej w rozmaitych „przewodnikach samorządowca”. Co ciekawe, niektórym radnym takie zaangażowanie w kilka wybranych lokalnych spraw (przekładające się na poparcie wyborczej „grupy interesu”) wystarcza na wiele kadencji i po kilkunastu latach w samorządzie nadal demonstrują zdumiewającą ignorancję w kwestii podstawowych procedur czy przepisów.
Jeśli zajrzą Państwo do mojego „słabo zrealizowanego” programu, to na pierwszym miejscu podałem tam „źródła finansowania projektów”. Były wśród nich: "odchudzenie" administracji,  prywatyzacja instytucji znacznie obciążających budżet (Zakład Gospodarki Komunalnej), reorganizacja nadzoru nad inwestycjami gminy, pełne wykorzystanie funduszy unijnych i rządowych, przyciągnięcie inwestorów i pobudzenie działalności gospodarczej oraz kilka innych punktów. Rzeczywiście, początkowo wydawało się, że wspólnie z nowym Burmistrzem gminy idziemy w kierunku reform i usprawnienia pracy zarówno Urzędu Miasta i Gminy, jak i jednostek gminnych. Burmistrz zaprezentował wstępne warianty przekształcenia ZGK; była też mowa o nagradzaniu urzędników według wyników ich pracy i o gruntownej reorganizacji Straży Miejskiej. Tyle że… na tym się skończyło. Po około roku Burmistrz orzekł, że ZGK funkcjonuje znakomicie pod obecnym kierownictwem i w niczym nie obciąża gminy. Jednocześnie co roku Rada Miejska umarzała (rzekomo czysto abstrakcyjny, rozrachunkowy) ponadmilionowy deficyt w budżecie tej instytucji, dopłacała co najmniej kilkaset tysięcy rocznie do „przesiąków” nieszczelnej instalacji kanalizacyjnej i oczywiście zlecała tej instytucji bardzo liczne prace (utrzymania zieleni, sprzątania ulic, odśnieżania, itp.), których jakość nierzadko wzbudzała kontrowersje, co jednak nie miało wpływu na zapłatę. Radni kwestionowali zasadność struktury zatrudnienia w ok. 80-osobowym ZGK, gdzie zdecydowaną większość stanowi kadra kierownicza i administracja. Nikt jednak z radnych nie dysponował takim zasobem danych, by móc samodzielnie (bez wsparcia Urzędu) przygotować realny projekt restrukturyzacji zakładu. Podobnie rzecz się miała w przypadku Straży Miejskiej. Kiedy zaczęły napływać od mieszkańców bulwersujące sygnały o zaniechaniach i nieskuteczności Straży czy wręcz sytuacjach patologicznych (jak ta związana z wycinką drzew w Czarnowie), Burmistrz za każdym razem obiecywał Radzie – najpierw „jutro stanowczą rozmowę”, później – zmianę komendanta (który jak wiadomo utrzymał się na stanowisku jeszcze długi czas dzięki zwolnieniom lekarskim). Gdy wreszcie pojawił się nowy komendant i rozpoczął energiczne reformy, szybko odszedł ze stanowiska w niezbyt jasnych okolicznościach. Straż komendanta nie ma do dziś, a „myszy harcują”.
W UMiG stworzono nowe miejsca pracy, uzasadniając to nowymi obowiązkami. Wielu pracowników naszego Urzędu to profesjonaliści błyskawicznie reagujący na sygnały i wnioski od mieszkańców. Nie zmienia to jednak faktu, że fundamentalny dla współczesnej demokracji projekt e-urzędu nie został przeprowadzony, a w BIP-ie brak wielu podstawowych informacji. O tym, że w Radzie toczy się właśnie dyskusja na kluczowe dla nich tematy, mieszkańcy dowiadują się przypadkiem lub z karteczek wywieszanych przez lokalnych radnych. Zastępczyni Burmistrza, p. Dorota Gadomska, przyjęła zasadę, którą często z lubością wygłasza: nie robić niczego, co nie jest jasno wymagane przepisami. Zasada niby słuszna – tyle, że mieszkaniec ma wielkie szczęście, jeśli dowie się, że oto właśnie dziś rozstrzygają się np. losy jego działki. Zero glasnosti, zero komunikacji. Sytuację mógłby uzdrowić częściowo wydawany od paru miesięcy gminny biuletyn – oczywiście, kiedy przestanie już być gazetką wyborczą.

BURMISTRZ SIĘ KONSULTUJE

W tym miejscu wielu z Państwa powie – radny miał rozliczyć swoją kadencję, a zamiast tego krytykuje Urząd i Burmistrza. Czy zrobił cokolwiek w sprawie reform w gminie i komunikacji z mieszkańcami? Podam dwa przykłady. W pierwszym roku kadencji wprowadziliśmy jako Rada wspólnie z Burmistrzem komunikację autobusową na wsi (linie „L”), co było także punktem mojego programu. Nowa linia 742 do Góry Kalwarii jest „kręgosłupem” tego systemu. Mieszkańcy twierdzili, że pomysł znakomity, lecz rozkłady „L-ek” nie są zsynchronizowane z przyjazdami autobusów warszawskich i wadliwie skonstruowane, zaś do 742-ek w godzinach szczytu nie sposób się wcisnąć, przez co wiele osób nadal korzysta z prywatnego transportu. Wnioskowałem zatem o środki w budżecie na dodatkowe kursy. Jeśli Burmistrz nie wprowadzi danej pozycji do swojego projektu budżetu (a moich propozycji nie przyjął), to radny może jeszcze spróbować wprowadzić korekty w projekcie w komisjach i na sesji budżetowej, pod warunkiem, że wskaże źródło finansowania. Początkowo radni odrzucali moje pomysły (m.in. zabranie Straży Miejskiej premii rocznej, niewybetonowanie przejścia ulicą Strumykową do parku i in.), ostatecznie jednak przegłosowali dodatkowo ok. 200 tysięcy złotych w budżecie gminy. Wraz z mieszkańcami dzielnic i sołectw zbieraliśmy sugestie i podpisy pod projektami korekt w rozkładach i trasach busów. Wnioski z podpisami złożyliśmy u Burmistrza. Burmistrz jednakże stwierdził, że trzeba zarządzić „konsultacje społeczne”. Zwołano je na dzień roboczy w lutym, godzina dziesiąta rano, kiedy wszyscy są w pracy, dając ogłoszenie na stronie gminnej z wyprzedzeniem zaledwie kilku dni. Przyszło: kilkoro sołtysów (akurat mieli zebranie w tej samej sali), paru mieszkańców, zaś ze strony gminy – Burmistrz, jego zastępca, komplet urzędników i na dokładkę przedstawiciel ZTM. Burmistrz przedstawił swoje koncepcje. Parę osób się wypowiedziało. Następnie Burmistrz ogłosił, że konsultacje się odbyły i… wprowadził swoje pomysły, w znacznym stopniu z pominięciem tego, pod czym podpisało się ponad tysiąc mieszkańców. Pod koniec zaś tego samego roku okazało się, że niepotrzebnie martwiłem się o środki budżetowe, bo moje 200 tysięcy… wróciło w listopadzie niewykorzystane do budżetu gminy i zostało przeznaczone na inne cele. Burmistrz zrobił co chciał, dokładnie tyle, ile chciał – i żadne decyzje budżetowe Rady Miejskiej, żadne pisemne wnioski znaczących reprezentacji mieszkańców nie miały na to wpływu.
Rok później Burmistrz wprowadził swoją własną wersję reformy komunikacji busikowej – trzeba przyznać, że gruntownie przemyślaną i zawierającą liczne echa tamtych dawnych wniosków. Może zatem pośrednio radni i mieszkańcy mieli jednak wpływ na decyzje w tej ważnej sprawie? Jeśli nawet tak było, to Burmistrzowi wyraźnie zależało na tym, by reforma została odebrana jako jego osobista, autorska inicjatywa. Podobnie zresztą stało się z tzw. Kartą Mieszkańca Konstancina (zawierającą pakiet ulg, m.in. zniżek na bilety ZTM dla mieszkańców gminy). Była wnioskiem do budżetu na rok 2014 (moim, lecz także w odmiennych wersjach proponowanym przez paru innych radnych). Pominięta całkowitym milczeniem, powróciła triumfalnie w miesiącach kampanii wyborczej jako projekt Burmistrza… na rok kolejny.
W tej sytuacji postanowiłem wprowadzić projekt uchwały o konsultacjach społecznych, wzorując się na tych gminach, gdzie takie systemy konsultacji już od lat dobrze funkcjonują. W tym miejscu należy wyjaśnić, że każdy radny może złożyć projekt uchwały (na 16 dni przed rozpoczęciem sesji Rady), jednak cały tekst powinien być zaopiniowany wcześniej przez radcę prawnego. W tej kadencji z możliwości złożenia projektu przez radnego skorzystano zaledwie kilkakrotnie, w tym w czterech przypadkach były to moje uchwały. Radny oczywiście nie dysponuje zapleczem prawnym: Burmistrz ma za to w Urzędzie biuro prawne, trójkę radców na etatach, do tego inne osoby i kancelarie na zlecenie - w sumie za ponad pół miliona złotych rocznie. Jest zatem oczywiste, że projekt radnego trafi do prawników gminnych. Tak stało się i w tym przypadku – i opis systemu zaaprobowanego i działającego z powodzeniem od paru lat w innych miastach został zwrócony Radzie z długą listą rzekomych wad. Jak mówią Anglicy: kto płaci dudziarzowi, zamawia melodię – radcy reprezentują stanowisko Burmistrza i Urzędu, nierzadko przeciwne stanowisku autora projektu. W tym wypadku poszło o takie zapisy jak m.in.: „Rada Miejska może przyjąć każdy wniosek o konsultacje społeczne odrzucony przez Burmistrza w głosowaniu na sesji zwykłą większością głosów. W takim wypadku Burmistrz ma obowiązek niezwłocznie wydać zarządzenie o przeprowadzeniu konsultacji.” Zapis ten dawał możliwość wymuszenia konsultacji przez radnych wbrew oporowi Burmistrza. Ostatecznie z braku wsparcia w Radzie musiałem zgodzić się na przepracowanie projektu w komisjach pod okiem urzędowych radców. Nowy projekt, zgłoszony parę miesięcy później, daje Burmistrzowi prawo do zwoływania konsultacji i wykorzystywania ich wyników w takim stopniu, w jakim on uzna to za stosowne, z pominięciem stanowiska Rady.

NIC NOWEGO BEZE MNIE, CZYLI SYSTEM SAMORZĄDOWY PO KONSTANCIŃSKU

Przy ostatniej zgłoszonej przeze mnie uchwale (o przystąpieniu do zmiany Statutu Uzdrowiska w zakresie przesunięcia granicy strefy ochronnej „A” na rzece Jeziorce o ok. 50 metrów celem budowy elektrowni wodnej na Imberfalu i przystani rekreacyjnej koło Starej Papierni) nie czekałem już na opinię radców gminnych, która nieodmiennie przy niemal każdym moim projekcie czy wniosku wskazywała na tuzin powodów, by go nie realizować. Złożyłem projekt z pozytywną opinią dużej niezależnej warszawskiej kancelarii prawnej. Oczywiście, Urząd przedstawił zaraz swoją, zdecydowanie negatywną opinię i nie zmienił zdania także i wówczas, gdy wady pierwszego projektu zostały przeze mnie usunięte zgodnie z instrukcją. Mimo to, radni (wbrew opinii Urzędu, co było ewenementem) przegłosowali moją dobrze umotywowaną uchwałę. Po kilku tygodniach uchylił ją jednak Wojewoda, podając uzasadnienie identyczne do przedstawionego przez prawników gminnych – nawet z tymi samymi błędami stylistycznymi. Mamy zatem tak znakomitą obsługę prawną w gminie, czy też Wojewoda i Burmistrz tak świetnie się rozumieją? Jakkolwiek to interpretować, skutki orzeczenia Wojewody wykraczają daleko poza kwestię budowy w gminy infrastruktury turystycznej czy ekologicznych źródeł energii. Orzeczenie stanowi, że tylko Burmistrz może inicjować proces przygotowania operatu uzdrowiskowego, przedłożyć ten dokument Ministerstwu Zdrowia do aprobaty, a następnie przedstawić radnym Statut Uzdrowiska do zatwierdzenia. Rola radnych ogranicza się do końcowego formalnego przyjęcia gotowego Statutu. W ten sposób pozbawiono Radę wpływu na bodaj najważniejszy element kolejnej kadencji: batalię o uzdrowisko.
W miarę upływu kadencji utrwalał się pewien schemat funkcjonowania Rady Miejskiej: mieszkańcy przychodzili do radnych z problemami, skarżąc się na brak reakcji urzędników gminnych. Radni składali wnioski do (obecnego lub nieobecnego na posiedzeniu) Burmistrza, żeby ten „zajął się” sprawami zgłoszonymi przez mieszkańców i dopilnował ich załatwienia przez swoich własnych podwładnych. Taki wniosek, w przeciwieństwie do uchwały, nie ma żadnej mocy prawnej. Mimo to radni z zapałem zgłaszali ich w komisjach i na sesjach całe setki: że tu oto nie pali się latarnia, gdzie indziej zalało chodnik albo drzewo zasłania znak. Czyli sprawy, które w „normalnym” systemie demokracji lokalnej mieszkaniec załatwia szybko i sprawnie bezpośrednio w Urzędzie, lub wysyłając jednego maila, z pominięciem zarówno Rady Miejskiej, jak i oczywiście Burmistrza. Burmistrz część wniosków radnych realizował, część nie, a jak to procentowo wyglądało – trudno powiedzieć, bo sprawozdań z wykonania swoich wniosków komisje nie otrzymywały. Jednocześnie 99% projektów uchwał pochodziło od Urzędu, zaś sytuacje, w których radni odrzucili któryś z tych projektów z powodów merytorycznych, były bardzo rzadkie. Zresztą (jak widać na przykładzie opisanym poniżej) odrzucone projekty uchwał nierzadko wracały po kilku miesiącach w niemal niezmienionym brzmieniu i przekonywano radnych, że teraz już koniecznie „trzeba” je przyjąć. Rada Miejska z władzy prawodawczej została de facto zredukowana do rangi pośrednika wstawiającego się u Burmistrza, by raczył wysłuchać próśb mieszkańców – kogoś w rodzaju świętego Antoniego przed obliczem Pańskim. W przypadku trudniejszych pytań i problemów mówiono radnym bez ogródek, by złożyli wniosek o informację publiczną, a Burmistrz nań odpowie w terminie ustawowym. To jednak może przecież zrobić każdy mieszkaniec bez mandatu.
Czy taka funkcja Rady – nieco podobna do rosyjskiej Dumy z czasów carskiego samowładztwa – wynikła z ustawowo ustalonego podziału władzy, czy też z relacji między silną osobowością włodarza a zbiorowiskiem jednostek rzadko mobilizujących się do wspólnej skutecznej obrony odrębnego stanowiska? Porównanie z innymi gminami, a nawet z poprzednimi kadencjami, wskazuje niestety, że prawdziwsza jest ta druga odpowiedź. Burmistrz, którego należy podziwiać za zdolności argumentacji i sprawnego „rozgrywania” spraw, zagwarantował sobie pozycję, w której nic nowego nie mogło zdarzyć się w gminie i w prawie miejscowym bez jego udziału i przyzwolenia.

BŁĘDY NOWICJUSZA

Popełniłem w tej kadencji wiele błędów, wynikłych głównie z niedoświadczenia, o których pokrótce. Błędem było przyjęcie nowelizacji Statutu Uzdrowiska (rzekomo w celu dostosowania do nowej uchwały), w wyniku której proces oczyszczenia miasta ze śmieciowych reklam zamienił się w farsę.  Okazało się, że w myśl naszej uchwały firma nie może mieć własnej tabliczki na płocie ani widocznej z drogi informacji o sprzedawanych na miejscu produktach. Przepisy uchwały stały się pretekstem do nierównego traktowania podmiotów. Ciągano po sądach właścicieli wielu małych firm płacących podatki w gminie, a wielkopowierzchniowe bilbordy marketów, nierzadko odległych o wiele kilometrów od naszej gminy - pozostały. Wielu właścicieli wygrało z gminą sprawy w sądzie ze względu na brak określenia sankcji i na niekonstytucyjność zapisów.
Poważnym błędem było też głosowanie za planem miejscowym uniemożliwiającym budowę obiektu sanatoryjno-uzdrowiskowego i zalewu rekreacyjnego nad Jeziorką między wałami a Argentyną. Perspektywa przedstawiona przez p. Jacka Rowińskiego jako przedstawiciela inwestora była olśniewająca: zalew z żaglówkami, kawiarniami, pomostami przyciągający mieszkańców i weekendowiczów z całego Mazowsza, plus inwestycja mogąca być rzeczywistą konkurencją dla „walącej się” infrastruktury dotychczasowego monopolisty w sprawach uzdrowiska. Urzędnicy przekonywali jednak radnych, że to w większości teren zalewowy (a jakże!), że inwestycja za duża na tę okolicę, że intencje niepewne. Efekt tej i podobnych decyzji Rady (odrzucających wnioski inwestorów) jest taki, że nie wiemy, co stanie się z naszym uzdrowiskiem po grudniu 2014, kiedy to spółka nie spełni umowy prywatyzacyjnej z Ministerstwem Skarbu (grożą za to ogromne kary), zaś jedyną bieżącą alternatywą dla ewentualnego zachowania lecznictwa i usług uzdrowiskowych na terenie gminy jest obecnie CKR – zresztą z własnej komercyjnej inicjatywy, bez udziału gminy. Gmina powinna dążyć do dywersyfikacji źródeł oferty uzdrowiskowej, a nie – pozostawiać los strategicznego kierunku rozwoju na łasce i niełasce jednej firmy, której problemy znane są nie od dziś.
Było też wiele drobniejszych błędów: np. wykreślenie z planów na początku kadencji na wniosek kilkorga mieszkańców ciągu pieszego od Starej Papierni wzdłuż rzeki Małej do Parku Zdrojowego (właścicielom przeszkadzała perspektywa „wędrówek ludów” na tyłach posesji), czy też umieszczenie w moim programie wyborczym propozycji puszczenia busów do Metra Kabaty ulicą Gasek (jak można było obiecywać coś, co jest w gestii innej gminy, której Burmistrz na dodatek od lat walczy przeciw dopuszczeniu ruchu spod skarpy na Ursynów). Wiele błędów wynikło z niedoświadczenia. Burmistrz poza doświadczeniem ma też zaplecze w postaci sztabu urzędników, prawników, gotowych na każde jego skinienie. Radny natomiast podczas obrad ma do dyspozycji tylko własną wiedzę i… internet. Ten właśnie (przez pierwsze lata kadencji tylko przenośny, „prywatny”) dostęp do internetu, umożliwiający szybkie sprawdzanie ustaw i innych dokumentów, okazał się bronią najpotężniejszą. Pozwalał odpowiadać na argumenty urzędników, a nawet dowodzić im, że nie mówią całej prawdy. Na początku kadencji byłem jedynym radnym korzystającym z sieci; potem pomysł podchwycili inni, zaś w kolejnej kadencji sądzę, że bez oparcia w zasobach wirtualnych nie obędzie się już żadne posiedzenie komisji.

PRZEKAZUJĘ PAŁECZKĘ

Z pracy społecznej na rzecz gminy i mieszkańców nie rezygnuję. Poważna choroba i konieczność utrzymania rodziny (pracuję jako nauczyciel i tłumacz „na dwie zmiany”) zdecydowały, że zrezygnowałem z ubiegania się po raz kolejny o mandat radnego. Szczerze mówiąc, jest także i trzeci powód: jeśli rola Rady Miejskiej miałaby być taka, jak w tej kadencji, to niewykluczone, że jako społecznik jestem w stanie zrobić dla gminy więcej. W razie Targowicy, jaką byłoby oddanie statusu uzdrowiska w roku 2016 lub zgoda na pozostawienie i rozbudowę uciążliwych usług i produkcji (nie tylko w Mirkowie – projekt nowego studium uwarunkowań przewidują też inne rozległe tereny pod logistykę i nowe śliczne „asfalciarnie”) – wolę być z tymi, którzy ogłaszają insurekcję, niż z tymi, których odium „grabarzy uzdrowiska” skaże na ostracyzm. A zatem kieruje mną zapewne także pewien oportunizm. Nie oznacza to jednak uchylania się od współodpowiedzialności za losy gminy. Mam nadzieję na dobrą współpracę z nowymi radnymi i Burmistrzem następnej kadencji. W ramach założonego w roku 2007 Stowarzyszenia Uzdrowisko Dzieciom, którym od początku kieruję, a także poza tą strukturą, miałem szczęście współpracować z wieloma wolontariuszami, którym ufam (zjedliśmy razem niejedną beczkę gorzkiej uzdrowiskowej soli) i których cenię za ich dotychczasowy wkład w sprawy naszej gminnej społeczności. Spośród tych osób do nowej rady kandydują m.in.: p. Aleksandra Ambroziewicz (okręg 10 – jedna z nielicznych osób spoza Rady, które od co najmniej dwóch kadencji regularnie merytorycznie wspierają radnych w ich pracy, przygotowując projekty i analizy – także takie, których Urząd przygotować nie umie lub nie chce) i p. Grażyna Żmigrodzka-Konitzer (okręg 20 – nestorka Rady tej kadencji, która wykonała tytaniczną pracę prowadząc wytrwale Komisję Rewizyjną, gdzie każdy mieszkaniec mógł liczyć na obiektywną, niezależną analizę i ocenę swoich skarg). Iwona Wiercińska (Okręg 16), lekarz i społecznik, chce dbać o Bielawę jako część gminy uzdrowiskowej. Mieszkańcy Bielawy potrzebują radnego reprezentującego ich codzienne potrzeby, a nie osób dążących jedynie do maksymalnie gęstej zabudowy całego terenu sołectwa. 
Innym kandydatem (tym razem z ugrupowania pana Burmistrza Jańczuka) jest p. Jacek Krajewski (okręg nr 3) – niestrudzony społeczny kronikarz naszej gminy, autor pierwszych internetowych transmisji obrad sesji Rady Miejskiej, współtwórca glasnosti w gminie (m.in. niezależnej telewizji internetowej, będącej do niedawna jedynym źródłem codziennych informacji o najważniejszych wydarzeniach w gminie i w Urzędzie), a przy tym człowiek, który w nadzwyczaj skromny sposób pomagał mi w dziesiątkach projektów. Z jeszcze innego ugrupowania kandyduje Tomek Nowicki (okręg nr 2), współpracownik Jacka, bez którego dziś nie byłoby Placu Sportowego przy Bielawskiej, Młodzieżowej Rady Miejskiej i wielu innych bezcennych projektów dla młodzieży; człowiek łączący niespożytą energię i upór w dążeniu do obranego celu z taktem i roztropnością, jakie zwykle bywają przywilejem znacznie starszego wieku. O innej osobie była już mowa wyżej. Wymieniłbym i inne, które znam i cenię, ale nie mogę polecać jednocześnie dwojga kandydatów w jednomandatowym okręgu.
Nie mogę powiedzieć, że jako radny zrobiłem wszystko, co mogłem w tej kadencji. Nie pozwoliły mi na to długie okresy nawrotu choroby i intensywna praca zawodowa. Wiele osób nazywa mnie „najaktywniejszym z radnych” i wyrzuca mi, że nie zdecydowałem się kandydować ponownie. Przyjmuję ich komplementy, ale żaden człowiek nie jest niezastąpiony. Nie wierzę też w koncepcję Zbawiciela Gminy – supermena obdarzonego absolutnym zaufaniem i nieograniczoną władzą – tylko w mądrą i trwałą współpracę wielu środowisk dla wspólnego celu, w ramach możliwości, jakie daje demokracja uczestnicząca. O powodzeniu kolejnej kadencji zdecyduje w ogromnym stopniu aktywność wszystkich mieszkańców. „Nie jesteś jednak tak bezwolny - a choćbyś był jak kamień polny, lawina bieg do tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach.”
















LIST W SPRAWIE ODEJŚCIA Z KLUBU RADNYCH PO:

Szanowne Koleżanki i Koledzy Radni,

Jak zapowiedziałem, zdecydowałem się na odejście z tzw. klubu radnych wybranych z listy Platformy Obywatelskiej. Chciałbym zaznaczyć, że nie jest to w żadnej mierze spowodowane moją oceną działalności kolegów i koleżanek z klubu, których pracę i osiągnięcia w Radzie cenię i poważam. Za szczególnie wartościowe i istotne dla pracy Rady Miejskiej uznaję: skrupulatność i dociekliwość Izy Skoneckiej oraz bardzo ważne apele i inicjatywy Andrzeja Cieślawskiego związane z systemem komunikacji publicznej z Warszawą i zagospodarowaniem Mirkowa, które, choć na razie nie doprowadziły do żadnych konkretnych działań i decyzji w tych sprawach, mogą stanowić podstawę dla takich działań kiedy tylko władze gminne zechcą się nimi poważnie zainteresować.

Moja decyzja wynika zatem z pobudek osobistych i mam nadzieję, że nie wpłynie ona istotnie na możliwość współpracy z radnymi z klubu i spoza niego w Radzie tej kadencji we wszystkich tych sprawach, w których będziemy mieć podobne poglądy – a takich spraw jest wciąż bardzo wiele. Nie oznacza ona także wcale mojego „przejścia do opozycji”, tym bardziej, że żadna formalna opozycja w Radzie obecnej kadencji nie istnieje, zaś radni zarówno z jedynego istniejącego klubu jak i z innych „opcji” w elastyczny sposób popierają lub krytykują poszczególne inicjatywy władzy wykonawczej w zgodzie ze swoimi poglądami i sumieniem. Ani razu w ciągu całej obecnej kadencji nie miało miejsce głosowanie zgodnie z „dyscypliną klubową” czy jakimiś doraźnymi politycznymi sojuszami. Nadal zatem zamierzam popierać obecnego pana Burmistrza Kazimierza Jańczuka w kwestiach, w których uważam jego koncepcje i działania za słuszne, takich jak inwestycje w infrastrukturę i szkolnictwo, zdecydowana obrona gminy uzdrowiskowej przed negatywnym oddziaływaniem ciężkiego transportu i przemysłu, czy też każda inicjatywa mogąca faktycznie usprawnić i poprawić komunikację publiczną.

Jednocześnie jednak w wielu dziedzinach z panem Burmistrzem się nie zgadzam. Jak twierdzą niektórzy, wynika to z mojej niewiedzy i naiwności. Wiedza moja i innych radnych jest faktycznie mocno ograniczona. Zamierzam ją uzupełnić w ostatnim roku kadencji za pomocą wniosków o informację publiczną, które okazują się na ogół najpewniejszym i najlepszym sposobem zdobycia wiarygodnych informacji w naszej gminie, także dla radnego. Co zaś się tyczy naiwności, to jeśli naiwna jest wiara w to, że naszą gminę można uczynić faktycznie atrakcyjną dla turystów, weekendowiczów i „zielonych” inwestorów, uwolnić od nieustannych zagrożeń dla środowiska naturalnego, zdrowia i komfortu życia mieszkańców, a także sprawić, by instytucje gminne stały się w pełni transparentne, ekonomiczne i przyjazne dla mieszkańców – z wielką radością przyznaję się do takiej naiwności i nie zamierzam z niej rezygnować dopóki starczy mi sił na jakąkolwiek działalność społeczną.

Pozdrawiam serdecznie,
Tomasz Zymer

______________________________________________________________________


Bielawa, 23 października 2013 r.
Tomasz Zymer
Ul. Mirkowska 35C
05-520 Bielawa
Radny VI kadencji

Do Burmistrza Gminy Konstancin-Jeziorna
p. Kazimierza Jańczuka
Do wiadomości: radnych Rady Miejskiej oraz Przewodniczącego RM

OŚWIADCZENIE

W związku z dzisiejszą dyskusją podczas posiedzenia Komisji Ładu Przestrzennego i Spraw Komunalnych Rady Miejskiej oświadczam, że nie przedstawiałem i nie przedstawiam żadnych zarzutów wobec pracowników Urzędu Miasta i Gminy oraz samego pana Burmistrza dotyczących procedury przygotowywania projektów miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego obu części dzielnicy Mirków.

Wspomnienie przeze mnie podczas dzisiejszego posiedzenia o odbytej rozmowie telefonicznej było błędem, za który niniejszym publicznie przepraszam. Nie mam podstaw, dowodów ani intencji sugerować, jakoby treść tej rozmowy mogła wskazywać na jakiekolwiek nieprawidłowości ze strony władz gminy i pracowników UMiG w kwestiach związanej z przygotowywaniem projektu planu Mirkowa lub w innych powiązanych dziedzinach. W związku z tym całość moich dzisiejszych wypowiedzi podczas posiedzenia Komisji RM dotyczących projektu planu Mirkowa i związanych z nim prac należy traktować wyłącznie jako wyraz głębokiej osobistej goryczy wynikłej z zaistniałej w tej dziedzinie sytuacji, a nie – jako przekaz informacji czy opinii dotyczących pracy Urzędu czy Burmistrza.

Za emocjonalną wypowiedź, mogącą całkowicie niesłusznie sugerować jakieś uchybienia ze strony pracowników Urzędu niniejszym publicznie przepraszam pana Burmistrza, jego pracowników oraz Państwa radnych. Niniejsze pismo złożę w kancelarii Urzędu jako oficjalne oświadczenie oraz opublikuję w dniu dzisiejszym na moim blogu radnego w Internecie. Podkreślam, że list ten jest podyktowany wyłącznie osobistą decyzją i nie stanowi odpowiedzi na żadne wezwanie, pismo czy zarzut pod moim adresem.

Jednocześnie informuję, że w związku z moją osobistą oceną sposobu funkcjonowania Rady obecnej kadencji postanowiłem zrezygnować z członkostwa w klubie radnych związanych z listą wyborczą Platformy Obywatelskiej, o czym w najbliższych dniach powiadomię pana Przewodniczącego Rady Miejskiej i jednocześnie przewodniczącego tego klubu radnych stosownym pismem.

Z poważaniem,
Tomasz Zymer
radny VI kadencji


____________________________________________________-



Odebrałem dziś w Biurze Rady Miejskiej opinię prawną o skompilowanym przeze mnie projekcie uchwały. Opinia jest konkretna i sensowna - jutro ją zeskanuję i wrzucę na forum. Uwag jest kilkanaście, z tego tylko dwie dotyczą elementów mojego własnego pomysłu (zasad wprowadzania wniosku o konsultacje przez Młodzieżową Radę oraz konsultacji w sprawie planów miejscowych). Pozostałe uwagi prawników, co ciekawe, dotyczą zapisów, które zaczerpnąłem bezpośrednio z uchwał już podjętych i z powodzeniem funkcjonujących w innych miastach. Co najzabawniejsze, prawnicy nie ruszyli ani w ogóle nie skomentowali pewnego ust ępu z mojego projektu, którego w dotychczasowych uchwałach z innych miast nie ma w ogóle, a który zaczerpnąłem z praktyki niemieckiej. Zapis ten dotyczy możliwości uchwalenia konsultacji przez Radę mimo wcześniejszej odmowy burmistrza.

Choć uwagi prawników są moim zdaniem całkowicie zasadne, to z wyjątkiem jednej, która wymaga dyskusji i przemyślenia (oddzielenie termatów do konsultacji fakultatywnych od tych, przy których konsultacje są wymagane ustawowo), wszystkie pozostałe stanowią niewielkie poprawki, których naniesienie w tekście projektu zajęłoby jakieś 20 minut. Z tego właśnie względu oceniam motywację p. przewodniczącego Andrzeja Cieślawskiego do odrzucenia tego projektu następująco: w 10% zdecydowały czynniki merytoryczne (korekty, które zresztą chętnie bym przyjął), w 90% - polityczne. Odbieram wczorajszą wymianę zdań jako polemikę między "człowiekiem władzy" a "człowiekiem sprawy".

Jest mi najzupełniej obojętne, kto ostatecznie doprowadzi do przyjęcia tej uchwały i kogo uznają za jej autora / autorów. Obawiam się tylko, że pan przewodniczący nie ma jasnej koncepcji, jak w miejsce mojego projektu stworzyć nowy. Pisze o podkomisji, ale nie wyjaśnia, w jakim składzie (czy z przedstawicielami strony społecznej? stowarzyszeń? Urzędu? ekspertów-redaktorów biegłych w prawie? ), na jakich zasadach oraz kiedy wyłonionej. Mam wrażenie, że chodzi tu o takie rozmycie i rozciągnięcie sprawy w czasie, żeby, po pierwsze, projekt znalazł się pod pełną kontrolą tzw. powers-that-be (w skrajnym przypadku, jak ujęli to mieszkańcy jednego z miast "tak uchwalić konsultacje, żeby przypadkiem żadnych konsultacji nie było" ), a po drugie - doczekał się uchwalenia mniej więcej na wiosnę 2014 w przeddzień otwarcia nowej kampanii wyborczej. Taki plan - jeśli mam rację co do intencji pana Przewodniczącego - zdecydowanie mi nie odpowiada i jeśli "podchody" będą trwały do kwietnia br., to w ramach prima aprilisu złożę mój własny projekt pod głosowanie raz jeszcze, tyle, że tym razem uwzględniający wszystkie uwagi gminnych prawników i już zaopiniowany przez niezależnego radcę prawnego. To tyle. Na razie czekam na szczegóły odnośnie tej słynnej już "speckomisji" .

OPINIA PRAWNA O PROJEKCIE UCHWAŁY
(kliknij na obraz aby powiększyć)





List do Radnych i Burmistrza w związku z nieumieszczeniem uchwały o konsultacjach społecznych w porządku obrad sesji styczniowej

Szanowny Panie Burmistrzu, Koleżanki i Koledzy Radni,

W związku z nieumieszczeniem projektu uchwały o konsultacjach społecznych w porządku obrad Sesji RM w dniu 24 stycznia, oświadczam, co następuje:

a) Biuro Prawne UMiG służy obsłudze w równym stopniu Rady Miejskiej, jak i Burmistrza i jego pracowników. Niewydanie przez to Biuro opinii o moim projekcie uchwały w przeciągu tygodnia (od dnia oficjalnego złożenia przeze mnie tego dokumentu w BRM oraz w Kancelarii UMiG, z jednoznacznym pismem przewodnim) uważam za karygodne i świadczące o lekceważeniu przez UMiG zapisów Statutu Gminy i Regulaminu RM. Skoro bowiem prawnicy gminni są w stanie w ciągu 1-2 dni opiniować wprowadzane w trybie szczególnym na sesje RM skomplikowane uchwały, tym bardziej są w stanie zaopiniować ten projekt, która w 99% swojej treści powiela materiał uchwał już przyjętych, opublikowanych i od dłuższego czasu z powodzeniem funkcjonujących w takich znaczących miastach Polski, jak Szczecin, Olsztyn i dziesiątki innych.
b) Oczekuję, że w najbliższych dniach Biuro Prawne wyrazi swoją opinię i zasugeruje ewentualne poprawki w treści zgłoszonej uchwały, a porządek obrad zostanie o nią uzupełniony odpowiednio wcześnie, tj. przed poniedziałkiem 14 stycznia tak, aby poszczególne komisje RM mogły ten projekt zaopiniować przed sesją.
c) W przypadku, jeśli z winy Biura Prawnego oraz UMiG wymieniony projekt nie zostanie wprowadzony pod obrady na sesji styczniowej, złożę w tej sprawie oficjalną skargę do SKO, zaś projekt złożę na kolejną sesję zaopiniowany tym razem już na mój prywatny koszt przez niezależną kancelarię prawną kompetentną do opiniowania takich dokumentów, ponieważ Regulamin RM w par. 25 pkt 2 w żaden sposób nie precyzuje, przez jakiego radcę prawnego projekty uchwał mają być opiniowane.

Próbę niedopuszczenia projektu pod obrady pod pretekstem niezaopiniowania go lub odrzucenia przez płatnych pracowników pana burmistrza, jeśli taka próba miałaby miejsce, należałoby uznać za złamanie podstawowych zasad demokracji lokalnej.

Z pozdrowieniami,

Tomasz Zymer
radny VI kadencji

LIST DO RADNYCH Z 1 STYCZNIA 2013:

Sent: Tuesday, January 01, 2013 3:39 PM
Subject: Projekt uchwały RM o konsultacjach społecznych w gminie

Szanowne Koleżanki i Koledzy Radni,

W załączeniu przesyłam przygotowany przeze mnie na liczne prośby mieszkańców projekt uchwały o konsultacjach społecznych w naszej gminie. Projekt ten, wraz z jego podstawą prawną i szczegółami regulaminu, oparty jest o uchwały funkcjonujące już z powodzeniem od dłuższego okresu w bardzo licznych gminach Polski, a także o założenia programu poprawy jakości administracji publicznej realizowanego przez urzędy miast i gmin w Polsce ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego.

Zgodnie z par. 25 pkt 4.3 oraz 5 Regulaminu Rady Miejskiej składam ten projekt jutro w Biurze Rady Miejskiej oraz do Biura Prawnego w celu zaopiniowania, w terminie zgodnym z Regulaminem, na ponad 16 dni przed planowaną Sesją Rady w dniu 24 stycznia. Wnioskuję o wprowadzenie tego projektu pod obrady i jego głosowanie na najbliższej Sesji.

Z serdecznymi pozdrowieniami,
Tomasz Zymer
radny VI kadencji


DAROWIZNY I ZAKUPY NA RZECZ ORGANIZACJI POŻYTKU PUBLICZNEGO ORAZ STOWARZYSZEŃ Z DIETY RADNEGO W GRUDNIU 2011

Informuję, że w grudniu z diet radnego dokonałem następujących zakupów i wpłat:
- zakupiłem dwa przenośne urządzenia nagrywające audio (dyktafony) ZOOM Handy Recorder H1: jeden do nagrywania sesji Rady i posiedzeń komisji, drugi dla potrzeb Klubu Miłośników Historii Konstancina-Jeziorny do nagrywania wywiadów ze "skarbnicami historii" - najstarszymi żyjącymi mieszkańcami naszej gminy - z firmy Pixmania z Paryża za sumę 772 zł z VAT plus koszty przesyłki
- nabyłem siedemnaście unikalnych oryginalnych zdjęć (w celu sprezentowania powstającemu Muzeum Konstancina oraz zamieszczenia w muzeum wirtualnym w sieci) z albumu niemieckiego żołnierza Wehrmachtu, przedstawiających żołnierzy niemieckich na kwaterach w willach konstancińskich w Królewskiej Górze, w roku prawdopodobnie 1940, od zagranicznego kolekcjonera (patrz zdjęcia poniżej), za sumę 512 zł
- dokonałem wpłaty sumy 520 zł z diety radnego na rzecz Azylu Św. Franciszka w Klarysewie, ul. Podgórska (darowizna na rzecz fundacji) na zakup niezbędnego nowego pieca do ogrzewania schroniska dla zwierząt (http://101kotow.pl/pomoc.html) w związku z zagrożeniem schroniska brakiem ogrzewania w najbliższych miesiącach. Ponadto dzieci z Akademii Montessori, w której pracuję, zorganizowały z moją pomocą kiermasz własnych wyrobów, na którym zebrano 880 zł na ten sam cel. Poniżej potwierdzenia wpłat na rzecz Fundacji (kliknij na miniaturę, aby powiększyć).


Dzieci z Akademii Montessori z wizytą w klarysewskim azylu:


ZAKUP ZDJĘĆ DLA MUZEUM KONSTANCINA


Po konsultacji z naszym wspaniałym społecznym przewodnikiem i animatorem Klubu Miłośników Historii KJ, Adamem Zyszczykiem, zakupiłem (z diety radnego) w celu sprezentowania Muzeum Konstancina oraz zamieszczenia w muzeum wirtualnym kilkanaście zdjęć z albumu niemieckiego żołnierza Wehrmachtu, przedstawiających żołnierzy niemieckich na kwaterach w Królewskiej Górze, w roku prawdopodobnie 1940. Oferentem jest osoba twierdząca, że "zajmuje sie tematyką zdjeciową II-giej wojny i wspołpracuje z kilkoma muzeami w Polsce oraz wieloma kolekcjonerami z różnorodnej tematyki", mieszkająca za granicą. Wg informacji ze "źródła pochodzenia zdjęć" (ktokolwiek to jest), pochodzą one z roku 1940 - zdaniem Adama, z tego samego albumu, z którego wcześniej na Allegro wystawiono zdjęcie przed Kasynem (kupione przez Ryana) oraz zdjęcia przed willą "Versaile" i przed wejsciem do hotelu. Zamieszczam skany pierwszych kilku zdjęć wraz z "tytułami" pochodzącymi od pośrednika sprzedaży. Proszę o komentarz i uwagi w sprawie miejsca wykonania zdjęć, ciekawych detali, etc.

1) załadunek na wóz
2) reperacja trakcji elektrycznej
3) wydawanie posiłku
4 i 5) willa "Markota"

(kliknij na zdjęcie aby powiększyć)



6) na kwaterze w dworku w Konstancinie, widok dworku
7) zabudowa w lesie
8) na kwaterze w dworku,widok wewnątrz





TIRY PRECZ Z UZDROWISKA - SEJMIK WNIOSKUJE O OGRANICZENIE RUCHU CIĘŻKIEGO W GMINIE, MZDW OPONUJE

W dniu dzisiejszym Komisja Rozwoju Gospodarczego, Infrastruktury i Przeciwdziałaniu Bezrobociu Sejmiku Województwa Mazowieckiego 9 głosami za przy jednym wstrzymującym się przegłosowała postawiony przez radnego Sejmiku p. Mateusza Baja wniosek do Zarządu Województwa o wprowadzenie zakazu ruchu pojazdów o masie całkowitej powyżej 12 ton na drodze wojewódzkiej nr 724 w granicach gminy uzdrowiskowej. Przedstawiciele gminy sugerowali, żeby zakazem objąć także drogę nr 721, jednak wyraźnie sprzeciwił się temu dyrektor MZDW, p.  Ostrowski – rozumiem zatem, że po wprowadzeniu zakazu tiry będą od ronda przy Aurze zawracać do Piaseczna) .

Zanim jednak wniosek ten zostanie rozpatrzony, pozostaje niestety do sprawdzenia opinia p. Zbigniewa Ostrowskiego, dyrektora MZDW, iż wprowadzenie tego ograniczenia może spowodować konieczność zwrotu uzyskanych na przebudowę tej drogi środków unijnych - Regionalnego Programu Operacyjnego (85% z całkowitego kosztu 55 milionów sfinansowała Unia). Wygląda na to, że w specyfikacji projektu przedstawionego do unijnego dofinansowania droga nr 724 została zapisana jako przeznaczona dla ruchu pojazdów bez żadnych ograniczeń. Pan dyr. Ostrowski, mimo wyraźnego żądania radnej RM p. Izabeli Skoneckiej nie przedstawił jednak żadnego konkretnego zapisu ani regulacji na poparcie swojego twierdzenia. Pan Ostrowski mówił też sporo o odszkodowaniach, jakich rzekomo liczni lokalni konstancińscy przedsiębiorcy żądają od MZDW za ograniczenia w okresie przebudowy drogi nr 724, co jest rzeczą o tyle dziwną, że ruch odbywał się bez żadnych faktycznych ograniczeń i bez efektywnej kontroli wprowadzonych zakazów ze strony zarządcy drogi. Dyrektor Ostrowski stwierdził, że (cytuję), "można domniemać" [sic! bez żadnych konkretnych danych] iż transport ciężki w Konstancinie to ruch lokalny "w obrębie samej gminy Konstancin, np. dostawy do poszczególnych hurtowni. Potwierdził obietnicę, że po zakończeniu przebudowy drogi nr 724 MZDW "spróbuje dokonać pomiaru ruchu", gdyż "nie ukrywa, że przebudowa drogi nr 724 może spowodować dalszą generację zwiększającą natężenie ruchu samochodów ciężkich", które wykorzystają tę drogę jako skrót od drogi krajowej nr 79 do Warszawy. Jesli natężenie ruchu wg nowych pomiarów wzrośnie i będzie on miał charakter tranzytu, to MZDW wystąpi do Zarządu Województwa o ograniczenie tonażu.

Przewodniczący Komisji pytał dyr. Ostrowskiego, dlaczego obwodnica Konstancina, która kilka lat temu była projektem kluczowym na liście podstawowej, stała się teraz tylko projektem rezerwowym. Dyr. Ostrowski stwierdził, że szcunkowy koszt obwodnicy wyniesie ponad miliard złotych (na liście zadań rezerwowych zapisano jednak tylko 390 tys. zł), a zatem bez środków unijnych MZDW nie wybuduje tej drogi. Decyzja środowiskowa na terenie gminy Góra Kalwaria została odrzucona przez RDOŚ jako niezgodna z planem miejscowym. Ostrowski określił teren przebiegu obwodnicy jako "wyjątkowo trudny technologicznie", a ceny działek do wykupu na 600 zł / m2. Zwróciłem dyrektorowi Ostrowskiemu uwagę, że nasza gmina dużym kosztem nakładów i niezadowolenia społecznego opracowała i uchwałiła osobny plan miejscowy dla obwodnicy już trzy lata temu.

W posiedzeniu wzięli udział ze strony gminy: zastępca burmistrza KJ p. Ryszard Machałek, przedstawiciele stowarzyszeń lokalnych: Towarzystwa Miłośników Piękna i Zabytków Konstancina (p. Wojciech Miętusiewicz) i Otwarty Konstancin (p. Wojciech Polaczek), zarządu osiedla Grapa (p. Andrzej Zambrowicz) a także radni: Adam Grzegorzewski, Piotr Stankiewicz, Izabela Skonecka i Tomasz Zymer. Wszyscy zabierali głos. Ilustracją naszych wypowiedzi był film p. Jacka Krajewskiego dostępny na YouTube: http://www.youtube.com/watch?v=O1rETR3Rs3g , który wyraźnie wywarł spore wrażenie na radnych Sejmiku, szczególnie w kontekście suchych statystyk przytoczonych przez p. Ostrowskiego. Pan Jacek, również obecny, nagrywał obrady na wideo (film będzie udostępniony w sieci).

Pani radna Izabela Skonecka wypowiadała się m.in. na temat możliwości wprowadzenia identyfikatorów dla lokalnych przedsiębiorców, co rozwiąże problem lokalnego ruchu, a także braku jakiejkolwiek rzeczywistej kontroli ruchu tirów (tranzytu) także w trakcie przebudowy drogi nr 724, kiedy to obowiązywał zakaz ich ruchu oraz na temat planów obwodnicy tejże drogi. Województwo dolnośląskie ma 10 uzdrowisk i przez żadne nie ma ruchu tranzytowego, a na Mazowszu jest jedno. Zatem interes kilku przedsiębiorców nie moze przeważać nad interesem mieskańców całego regionu. Wskazała także, że gmina wygasza przemysł i stawia na rozwój funkcji uzdrowiskowo-turystycznych, co oznacza, że nowe miejsca pracy będą zależeć przede wszystkim od tego ostatniego sektora.  Pan dyrektor Ostrowski stwierdził, że za egzekwowanie zakazów ruchu odpowiada policja, a nie MZDW, które nie ma takich uprawnień.

Pan Wojciech Miętusiewicz (TMPiZK) mówił o realnym zagrożeniu "obumarciem" uzdrowiska, które z takim statusem istnieje już 94 lata i od lat kilkunastu chyli się ku upadkowi, a także o znacznej liczbie ofiar śmiertelnych na drogach wojewódzkich w gminie w ostatniej dekadzie. Pan Andrzej Zambrowicz wskazywał, że ruch ciężki odbywa się przez sam środek osiedla Grapa w odległości 4-5 metrów od okien bloków. Zanieczyszczenie spalinami rośnie, kierowcy tirów przez CB Radio polecają tę drogę. Ogromna intensywność ruchu oraz nieprzestrzeganie ograniczeń szybkości przez kierowców stwarzają nie tylko uciążliwość w postaci hałasu i drgań, ale także zagrożenie dla mieszkańców przekraczających codziennie tę trasę. Podczas remontu drogi ruch tirów się rozproszył i jakoś nie spowodowało to problemów na innych drogach. Pan radny Piotr Stankiewicz zreferował podjętą wczoraj (29.11) jednogłośnie uchwałę intencyjną Rady Miejskiej Konstancina-Jeziorny w sprawie ograniczenia ruchu ciężkiego o masie całkowitej powyżej 12 ton w uzdrowisku. Wskazał także, że podstawą istnienia tego uzdrowiska jest specyficzny mikroklimat, który bardzo łatwo może zostać zakłócony. Pan wiceburmistrz Ryszard Machałek zwrócił uwagę, że Konstancin to nie tylko uzdrowisko, lecz także liczne duże i bardzo ważne dla polskiej medycyny szpitale i zakłady lecznicze: STOCER, szpitale kardiologiczne i reumatologiczne, a podstawą ich istnienia w tym miejscu jest istnienie  uzdrowiska. Uzdrowisko Konstancin służy nie tylko mieszkańcom gminy, lecz pacjentom z całego Mazowsza.

Radny Sejmiku Mateusz Baj stwierdził, że Konstancin próbuje budować swoją przyszłość wokół funkcji uzdrowiskowej, którą m.in. tranzyt tirów stawia pod znakiem zapytania.

Ja wykazywałem na posiedzeniu Komisji, że ruch z drogi nr 724 wlewa się także do strefy A przez ulice Piłsudskiego, Warecką, Prusa (m.in. do zagłębia Łubna-Baniocha), że niszczy intensywnie nawierzchnię świeżo przebudowanej drogi nr 724 (przykłady z filmu p. Jacka Krajewskiego), że jego intensywność jest znacznie wyższa w wartościach bezwzględnych, niż wynikałoby to ze statystyk przedstawianych przez MZDW, a także, że ruch ten stanowi główne źródło zanieczyszczeń powietrza w mieście wg badań WIOŚ. Złożyłem do protokołu z posiedzenia Komisji i zreferowałem następujące pismo:

Konstancin-Jeziorna, dn. 30.11.2011
Tomasz Zymer
Radny VI kadencji Rady Miejskiej Konstancin-Jeziorna

Do Komisji Rozwoju Gospodarczego, Infrastruktury
i Przeciwdziałaniu Bezrobociu
Sejmiku Województwa Mazowieckiego, 
Warszawa, Plac Bankowy 3/5

DOTYCZY: zakazu ruchu samochodów powyżej 12 ton w Konstancinie-Jeziornie

W związku w rozpatrywaniem przez Państwa Komisję wniosku o ograniczenie ruchu ciężkich pojazdów w gminie uzdrowiskowej Konstancin-Jeziorna, pragnę zwrócić Państwa uwagę, że dane liczbowe, którymi posługuje się Zarząd Województwa Mazowieckiego w uzasadnieniu odrzucenia wniosków Zarządu Osiedla Grapa oraz TMPiZK są mało wiarygodne i oparte na liczbach względnych. Wg informacji MZDW, Zarząd Województwa twierdzi, iż „udział ruchu ciężkiego na drodze wojewódzkiej nr 724 waha się w granicach od 2,5% do 4,7% ogólnego ruchu pojazdów (według pomiarów wykonanych w 2010 r.)” na odcinku od skrzyżowania z drogą 721 do Góry Kalwarii. W rzeczywistości jednak, SDR (średni dobowy ruch pojazdów) na drodze nr 724 w obrębie miasta Konstancin-Jeziorna w tym samym pomiarze wyniósł 24746, podczas, gdy SDR ogółem dla wszystkich dróg wojewódzkich wyniósł 3398:

Ogółem dla dróg wojewódzkich SDR = 3398.
Na drodze nr 724 w Konstancinie (miasto) SDR = 24746
24746 / 3398 = 7,28 wskaźnik natężenia na drodze 724 powyżej średniej wojewódzkiej
4,6% ruchu x 7,28 = 33,5% wynosi rzeczywisty wskaźnik natężenia ruchu samochodów ciężarowych w Konstancinie liczony wg średniej na drogach wojewódzkich
(dane publikuje GDDKiA. Ostatnie dane z 2010: http://www.gddkia.gov.pl/pl/987/gpr-2010 )

Z powyższego zestawienia wynika, że rzeczywisty wskaźnik natężenia ruchu ciężkiego w uzdrowisko Konstancin jest równy aż ok. 1/3 całego średniego ruchu wszystkich pojazdów na drogach wojewódzkich, a nie – 4,6%. Ponadto pismo MZDW nieprawidłowo definiuje ruch ciężki, który, zgodnie z instrukcją, jest sumą ruchu trzech typów pojazdów (samochody ciężarowe, samochody ciężarowe z przyczepami i autobusy), a zatem w piśmie powinno być podane: od 4,5% (w mieście) do 4,61% (poza miastem). Należy skonkludować, że MZDW tak wykorzystuje statystyki, żeby uzasadnić nimi z góry założone wnioski.

Z punktu widzenia zanieczyszczenia powietrza i poziomu hałasu w uzdrowisku nie liczą się wartości względne, tylko konkretne bezwzględne liczby samochodów o masie całkowitej powyżej 12 ton przejeżdżających codziennie ulicami Warszawską i Wilanowską. Jest to strefa „B” uzdrowiska w sąsiedztwie granicy ze ścisłą strefą „A”, w której znajdują się zakłady lecznicze i sanatoria. Należy pamiętać, że swój status uzdrowiska Konstancin-Jeziorna zawdzięcza specyficznemu mikroklimatowi i że według danych WIOŚ z lat 2005-09, głównym źródłem zanieczyszczeń powietrza w uzdrowisku Konstancin-Jeziorna są spaliny samochodowe.

Nie jest także prawdą zapisana w odpowiedzi MZDW informacja, jakoby nowa nawierzchnia po remoncie drogi nr 724 niwelowała uciążliwość związaną z emisją hałasu, a modernizacja drogi zwiększyła bezpieczeństwo użytkowników. Stało się wręcz przeciwnie – z zapisów  monitoringu miejskiego (kamery na rondach) wynika, że po modernizacji drogi ruch ciężki uległ istotnemu zwiększeniu, a pojazdy ciężkie notorycznie przekraczają dopuszczalną prędkość na odcinku miejskim w samym centrum osiedla Grapa i na rondach. Materiały filmowe przyniesione przez mieszkańców miasta na dzisiejsze posiedzenie Komisji oraz zamieszczone w internecie dowodzą, że świeżo przebudowane rondo w centrum miasta już zostało zniszczone przez pojazdy ciężkie. Wg danych Instytutu Badawczego Dróg i Mostów, jeden przeładowany pojazd ciężki niszczy drogę tak, jak 500 tys. aut osobowych.

W swoim czasie Sejmik Województwa Mazowieckiego wystąpił do Ministerstwa Skarbu z propozycją przejęcia przez samorząd wojewódzki Uzdrowiska Konstancin-Zdrój celem jego dofinansowania i rozwoju. Choć propozycja ta nie została przyjęta, zakładamy, że była ona motywowana troską Sejmiku o losy jedynego uzdrowiska na Mazowszu i świadomością jego wyjątkowego znaczenia w skali regionu. Skoro zatem Sejmik ma taką świadomość i rzeczywiście pragnie rozwoju uzdrowiska, przeprowadzenie tak drobnego zabiegu, jakim jest zakaz ruchu pojazdów powyżej 12 ton na drodze wojewódzkiej, nie będącej zresztą jedyną drogą dojazdu do stolicy z południa kraju, nie powinno nastręczać żadnych trudności. Liczymy zatem na pomyślne rozpatrzenie wniosków gminy i mieszkańców.

Tomasz Zymer
Radny Rady Miejskiej Konstancin-Jeziorna
  

TIRY PRECZ Z UZDROWISKA


30 Listopada 2011 roku o godzinie 14:00 w sali konferencyjnej Sejmiku Województwa Mazowieckieg, Plac Bankowy 3/5 odbędzie się posiedzenie Komisji Rozwoju Gospodarczego, Infrastruktury i Przeciwdziałania Bezrobociu. Jednym z punktów jest sprawa ograniczenia ruchu samochodów ciężarowych w Konstancinie – Jeziornej. Bardzo liczymy na obecność mieszkańców.



Konstancin jest jedynym uzdrowiskiem na Mazowszu . Mieszkańcy narzekają na uciążliwy i masowy tranzyt tirów przez miasto, w tym przez strefy A i B uzdrowiska. Tiry jeżdżą głównymi ulicami Konstancina niszcząc niedawno wyremontowane drogi i ronda . Na pisma mieszkańców Mazowiecki Zarząd Dróg Wojewódzkich odpowiada, że jest to niewielki ruch tranzytowy ( 2,5% - 4,6% ogólnego ruchu pojazdów, co świadczy o jego lokalnym charakterze) . Dnia 23.11.2011 redaktor strony http://www.puls-konstancina.pl, p. Jacek Krajewski, zrealizował w godzinach 9.00 – 9.20 krótki materiał filmowy na głównej ulicy Konstancina. Proszę zobaczyć czy to jest rzeczywiście ruch pojazdów o charakterze lokalnym: http://www.youtube.com/watch?v=O1rETR3Rs3g 

Dane podawane przez MPZP są ponadto przekłamane, ponieważ nie uwzględniają faktu, że średni ruch pojazdów na tej ulicy jest w godzinach szczytu ok. 7,3 raza intensywniejszy, niż przeciętna dla wszystkich dróg wojewódzkich, a zatem ta sama liczba tirów na innej drodze wojewódzkiej dałaby w rzeczywistości ponad 30% ruchu (dane publikuje GDDKiA raz na 5 lat. Ostatnie z 2010 są tu: http://www.gddkia.gov.pl/pl/987/gpr-2010 )




Dyżury radnego

 OGŁOSZENIE:
Sala posiedzeń przy ul. Świetlicowej nadal pozostaje dla mnie w godzinach mojego dyżuru w praktyce niedostępna. Dlatego serdecznie proszę o umawianie się na dyżur telefonicznie pod numerem
0-504-080-170 - ustalimy wspólnie miejsce spotkania zależnie od sprawy, którą mam się zająć.

Dyżuruję w każdy wtorek w godz. 17.00-18.00. Możliwe jest telefoniczne umówienie spotkania w innym dogodnym dla Państwa terminie.



 PODZIĘKOWANIA DLA WYBORCÓW

Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy na mnie zagłosowali - zarówno tym, którzy oddali mi swój głos, ponieważ znali mnie z mojej działalności publicznej lub zawodowej, jak i tym, którzy głosowali bardziej na listę, niż na konkretną osobę.  

Ten blog nie zniknie po wyborach. Jest teraz blogiem radnego Rady Miejskiej, informującym na bieżąco o działaniach moich własnych oraz Rady. Zamierzam umieszczać tu informacje o sprawach dyskutowanych podczas posiedzeń komisji i sesji Rady, nagrania z niektórych posiedzeń i sesji, a także inne materiały związane z istotnymi dla mieszkańców gminy sprawami. Uważam, że transparencja działania jest podstawową cechą dobrego samorządu i bez niej nie można mówić o budowaniu zaufania mieszkańców do wybranych przez nich przedstawicieli.



TOMASZ ZYMER - PROGRAM KANDYDATA:


Na mapie powyżej, granice okręgu 3 zaznaczono kolorem zielonym; przebieg dawnej rzeczki (Rów Jeziorki) regularnie zalewającej Skolimów i okolice ul. Pułaskiego / Kołobrzeskiej - kolorem niebieskim; trasy ciężkiego tranzytu samochodowego przez uzdrowisko - kolorem czarnym; planowaną trasę szybkiego ruchu do Rosji z mostem w Ciszycy - kolorem czerwonym; lokalizację wytwórni mas bitumicznych - czerwono-czarną kropką. Obraz w większej rozdzielczości - otwiera się po kliknięciu na mapę.


* UWAGA: Programy innych kandydatów na radnych z mojego okręgu są dostępne poniżej. 

ŹRÓDŁA FINANSOWANIA PROJEKTÓW:

- reorganizacja nadzoru nad inwestycjami gminy (patrz m.in. historia amfiteatru i Hugonówki)  
- pełne wykorzystanie funduszy unijnych i rządowych (dziś są często marnotrawione lub niewykorzystane: patrz - fiasko akcji "solarowej" i programu Radosna Szkoła w 2010 roku)
- prywatyzacja instytucji znacznie obciążających budżet (ZGK)
- "odchudzenie" administracji 
- znalezienie inwestorów strategicznych dla prywatyzacji uzdrowiska 
- prywatni sponsorzy dla imprez publicznych typu koncerty, mecze, itp. - nie wydawać z budżetu na igrzyska
- PPP: partnerstwo publiczno-prywatne (m.in. przy budowie przychodni)
- przyciągnięcie inwestorów i pobudzenie działalności gospodarczej poprzez szybkie uchwalenie dobrych, klarownych planów miejscowych, które ułatwią inwestowanie i w konsekwencji zwiększą wpływy do budżetu
 

UZDROWISKO NIE TYLKO Z NAZWY:
- publiczny park wypoczynku i sportu na Łąkach Oborskich, 
- usunięcie uciążliwej produkcji z uzdrowiska (m.in. przeniesienie tzw. "asfalciarni" poprzez: a) uchylenie decyzji o pozwoleniu na budowę przez Wojewodę lub b) wznowienie postępowania lub c) zmianę planu miejscowego i negocjacje z właścicielem),
- dokończenie uchwalania wszystkich planów miejscowych, w tym: eliminacja możliwości powstawania kolejnych uciążliwych inwestycji oraz tworzenia osiedli bez wcześniejszej budowy dróg, szkół i infrastruktury miejskiej,
- NIE - dla kolejnych strzeżonych "gett" (zwartych osiedli) w centrum (obszar Łąk Konstancińskich) 
- wyprowadzenie ciężkiego ruchu tranzytowego ze stref  A i B (przez przesunięcie znaków zakazu wjazdu z granic stolicy na granice gminy - współpraca z marszałkiem województwa w tej kwestii - oraz kontrole ITD i policji),
- usunięcie z planów wojewódzkich trasy przelotowej do Rosji przez centrum miasta (Skolimów, Kierszek, Jeziorna, Bielawska, Mirków, Ciszyca),
- uzyskanie przez gminę wpływu na los uzdrowiska np. przez gminy wejście do spółki Konstancin-Zdrój (z Łąkami Oborskimi jako wkładem), 
- wskrzeszenie produkcji wody mineralnej (źródlanej) w Konstancinie jako źródła dochodu (patrz - dawna marka Mazowszanki),
- projekt solarnego ogrzewania miasta (za pieniądze rządowe i unijne: przynajmniej 1000 domów ogrzewanych solarami do 2014),
- reforma gospodarki odpadami (bezpłatny odbiór odpadów sortowanych przez gminę, kompostownik gminny wykorzystywany do nawożenia zieleni miejskiej oraz jako źródło energii, egzekwowanie zakazu palenia śmieci i liści przez Straż Miejską),
- rewitalizacja Obór (negocjacje z SGGW w sprawie sposobu prowadzenia gospodarki 
w gminie uzdrowiskowej),
- inwestycje w infrastrukturę godną uzdrowiska (wodociągi, kanalizację, oczyszczalnie): z funduszy unijnych (tam, gdzie to jeszcze możliwe) lub ze wsparciem rządowym,
- program oczyszczania i zagospodarowania turystycznego rzeki Jeziorki (partnerstwo gmin i powiatu) 

DOJAZD SZYBKI I WYGODNY:
- starania o przyśpieszenie budowy ul. Nowokabackiej (docelowy przejazd na Ursynów) - rozmowy z władzami Ursynowa, nacisk medialny i społeczny przez stowarzyszenia i wspólnoty mieszkańców 

- wynegocjowanie zmian tonażu ul. Gąsek i puszczenie midi-busów ZTM do Metra Kabaty tymczasowo tą trasą,
- sieć częstych połączeń ZTM ze wsi wokół Konstancina do pętli przy obecnym UMiG,
- sieć ścieżek rowerowych łączących gminę z Warszawą,
- szybka kolej linią siekierkowską bez przesiadki z Bielawy, Mirkowa, Jeziorny i przystanków na Kierszku do Dworców: Śródmieście i Wschodniego; system "Parkuj i jedź" przy nowej pętli ZTM i peronach kolejki - inwestor: sejmik Mazowsza, ze środków unijnych i wojewódzkich,

BEZPIECZEŃSTWO:
- prawdziwy monitoring 24h w miejsce "ślepych" kamer: pokój dozoru kamer z obsadą 1-osobową i centrum szybkiego powiadamiania
- reforma straży miejskiej (dochody wg efektywności, stałe rewiry),
- przebudowa Rowu Jeziorki (Skolimów, ul. Pułaskiego) i modernizacja wałów rzecznych od ul. Bielawskiej do ujścia Jeziorki w celu eliminacji zagrożenia powodziowego - opracowanie wspólnego projektu gminy, powiatu i województwa w tej sprawie.

DLA DZIECI I MŁODZIEŻY:
- dofinansowanie przedszkoli i szkół - przez odzyskanie funduszy marnowanych z powodu złej kontroli nad inwestycjami gminnymi, 
- pozyskanie sponsorów dla imprez publicznych, ograniczenie wydatków gminy na "igrzyska",
- wsparcie dla inwestorów prywatnych w celu stworzenia nowoczesnych klubów młodzieżowych z muzyką, internetem i grami oraz nowych ogólnodostępnych obiektów sportowych (m.in. Plac Sportowy Porąbka), 

ODZYSKAĆ UTRACONE PIĘKNO:
- powstrzymanie celowego niszczenia zabytkowej zabudowy oraz wycinki najwartościowszego drzewostanu (we współpracy ze stowarzyszeniami lokalnymi i konserwatorem wojewódzkim),
- rewitalizacja Skolimowa (infrastruktura sanitarna, drogi, chodniki - przez pozyskanie funduszy zewnętrznych),
- odzyskanie pamięci pokoleń: pieszo-rowerowe szlaki turystyczne ukazujące historię i przyrodę gminy; wielojęzyczna internetowa promocja piękna i wartości kulturowych Konstancina-Jeziorny,

- realna ochrona i promocja rezerwatów oborskich oraz Chojnowskiego Parku Narodowego (powołanie społecznych strażników przyrody).